Zmysł
przyklejona do szyby
wypatrywałam
zarysu sylwetki
wbita w drzwi
nasłuchiwałam
zbliżających się kroków
wpatrzona w ściany
czekałam
na ciepły głos
od dziecka żałuję
że nie posiadam
zmysłu psa
wiedziałabym
czy jestem
jak kromka chleba
czy jak
kula u nogi
Kto mi odpowie
podobno
najcenniejsze są
wspomnienia z dzieciństwa
wciąż powtarzano mi
że byłam wspaniałym dzieckiem
nie pamiętam a może nie chcę
bo czegoś się boję
i wypieram tamte lata
wszyscy bliscy
już dawno przepłynęli
bezkresne prawdy
a ja szukam
odprysków dzieciństwa
i oswajam się z myślą
że podobno jestem
chociaż już nie dzieckiem
Ciężki wybór
tak bardzo chciałam
pozostać sobą
po każdej stronie świata
przecież nie musiałam
naśladować przodków
oni mieli ciężkie życie
pragnęłam tylko być
wędrownym ptakiem w locie
nie dziękować za nic
nie wybaczać
okruchów
rzuconych na wiatr
Czy muszę wiedzieć
na strychu starego domu
uwolniłam wspomnienia
z pajęczej sieci
zaspane albumy
pokazały mi
poszarzałe twarze
pogubiłam się
podczas ich rozpoznawania
pamięć zawiodła
albo obce mi były uśmiechy
urokliwe miejsca
z wyblakłych fotografii
na strychu starego domu
zostawiłam lęk obudzonych i swój
na pożegnanie powiedziałam im
że nie lubię podróży zwłaszcza
w nieznane
I tak kręci się świat
wiesz że całą sobą czuje
najmniejszą rysę
na białym płótnie
kiedy malarz z furią
zamazuje obraz
i zarzuca nań niewiarę
ona nie pojmuje dlaczego
skoro nie zakłóciła refleksu światła
nawet drżeniem powieki
uspokajasz ją gdy na przemian
wybucha płaczem
spazmatycznym śmiechem
najbardziej niepokoi cię
gdy widzisz jak stoi w oknie
gotowa do skoku
zbliżasz się aby wziąć ją w ramiona
ale ona ci już nie ufa
Nie trudno zrozumieć
gdy płynę po światach
znanych i nieznanych
czuję wybuch w głowie
i pod skórą gruz
jednak już mnie nie kuszą
żyletka piekarnik
ani prochy
zbyt łatwo po nie sięgnąć
chociaż tak trudno
stopić w sobie minione
zabić kłamstwo
które mydli oczy
chcę w porę uchwycić
błysk jego ostrza
i wbić w podłogę
zanim wyzwoli mój krzyk